Bajka o dziewczynce 
i magii 
Dawno, dawno temu była mała dziewczynka o imieniu Jola. Były to jeszcze czasy, w których w telewizji były 2 programy i wszystko było szaro-szare. Jedyny kolorowy świat lazurowej rzeki, zielonych nabrzeży i brązowych drzew palmowych pojawiał się, gdy Jola uruchamiała grę River Ride na Atari 65 XE.
Pewnego dnia wujek chrzestny podarował Joli nową piękną lalkę Barbie z Pewexu. Dziewczynka była zachwycona! 
Wyszła z tą lalką na podwórko, żeby pokazać ją innym dzieciom, dziewczynki na podwórku też chciały bawić się tą lalką, zaczęły ją sobie wyrywać. Niestety w wyniku intensywnego szarpania głowa lalki się urwała. Jola przerażona i zrozpaczona wróciła z lalką do domu. Nie pokazała jej rodzicom, tylko schowała się w swoim pokoju, posmarowała głowę lalki kremem Nivea i przyłożyła z powrotem do tułowia licząc, że się naprawi. Potem zaczęła się modlić, żeby głowa z powrotem się zrosła. Po kilku godzinach było już jasne, że niestety żadna magia nie zadziałała, głowa jest nadal urwana 
Po pewnym czasie Jola pogodziła się ze stratą, a dodatkowo zrozumiała, że nie ma niestety magii, która naprawia zabawki. Była to dla niej cenna lekcja, którą pamięta do dzisiaj.
Dzisiaj Jola czyta na tym forum wpisy:
“Pomogła seria restartów - bramka wstała”, “Po serii restartów, uruchomiła się”, “Wyciągałem z prądu i wkładałem aż wstała”
i widzi, że magia chyba jednak istnieje, zabawki się same magicznie naprawiają - WOW
A teraz legendda:
Lalka Barbie = Bramka IoT
Krem Nivea = magiczne restarty
Dziewczynki na podwórku szarpiące lalkę = HACS-y
Nie smarujcie bramki kremem Nivea… to nie o to chodzi.
